niedziela, 30 grudnia 2012

Kilka słów o 2012


Wyższe obcasy, okulary zamienione na soczewki, stały aparat na zębach z różowymi gumkami, włosy z rudego wróciły do blondu.

Gdzieś w między czasie nauczyłam się rozmawiać z ludźmi, stałam się trochę mniej wredna, ale wciąż jestem cholernie uparta i pewna siebie i świadoma własnej wartości, a może nawet nieco zarozumiała.

Mam wrażenie, że przez pierwsze trzy miesiące tego roku prawie nie żyłam, choć zaczęło się od pięknego noworocznego kanpai z przyjaciółmi. Myślałam, że tak rozpoczęty rok nie może być zły, ale oczywiście ktoś tam, na Górze, miał nieco inne zdanie.

W marcu pożegnałam się z Marcinem, który nawet o tym nie wiedząc popchnął mnie ku wielu zmianom. Wciąż jest i chyba jeszcze długo pozostanie moim ideałem.
W kwietniu ojciec znów namieszał.
Z maja pamiętam chyba tylko juwenalia i przeniesienie bloga na blogspot.

Dobre rzeczy dziać zaczęły się w połowie roku.
Od czerwca prawie do końca roku znów chodziłam do pracy z uśmiechem na ustach, bo co chwilę ktoś przekazywał mi pozdrowienia od Konwojenta, którego zresztą widywałam raz w tygodniu.
Living Things

Wakacje minęły pod znakiem pracy, poza trzema tygodniami.
Wyjazd do Przewozu, projekt zombie, który mam nadzieję skończymy, cisza, spokój, odpoczynek.
Wizyta kuzynki ze Słupska i mój pobyt tam, u niej. Masa ciekawych ludzi, rozmów i jeden wieczór, który mógł mieć nieciekawe konsekwencje. Miałam wrażenie, że stracę bliską osobę, jednak teraz wspominam ten dzień jedynie z lekkim zażenowaniem.
Pamiętam koniec września, który przyniósł Moją Miłość, a wraz z nim dokładnie te zmiany, których tak pragnęłam. I trochę za dużo alkoholu.
Ciepło/Zimno

Październik dał mi kolejne znajomości i Kolegę Z Roku. Plus mnóstwo nowych rzeczy do nauki.
2nd Law
Listopad minął spokojnie. Jak zwykle przepracowałam pierwszego, więc znów ominął mnie grobbing. Basen, koncerty, zajęcia, Jak poznałem waszą matkę.
Grudzień był dobry. Przez połowę tego miesiąca byłam chora, a druga była wolna od zajęć. Długopis, urodziny, kino, święta, pierogi. Wciąż za dużo alkoholu.
LemON
Martwi mnie tylko jedna rzecz: 2012 nie przyniósł mi tego kawałka szczęścia, na który liczyłam najbardziej - miłości. Wciąż idiotycznie zakochana, nie mam nawet siły temu zaprzeczać, w kimś, kto sam nie wie, czego chce. 




Postanowienia na kolejny rok? 
Przede wszystkim przeżyć.
Dla odmiany zakochać się w kimś, kto pokocha mnie.
Nie zepsuć relacji między mną a MM, czymkolwiek by ona nie była.
Odwiedzić Słupsk, Toruń, Poznań, a może nawet i Ełk.
Zrobić prawko.
Da się to zrobić w 365 dni, prawda?




Czego życzę Wam?

Chyba nie zdziwicie się, jeśli powiem, że dużo miłości. Znalezienia szczęścia. Sukcesów w pracy i nauce. Zdrowia. Spokoju. Pieniędzy. Tego, co dla Was ważne.


poniedziałek, 17 grudnia 2012

I'm fucking genius

Drogi Amorze, za karę ci tę strzałę w dupę włożę
Drogi Erosie, ty będziesz za to palił się na stosie
A ty Walenty, że niby święty
Niechaj na zawsze będziesz przeklęty!



Tymczasem w domu:
Mam dość. O, Moja Miłość jest na fb. Nie bawię się w to już. Napisał. Nie bawię się.
- Idziemy do kina?
- Jasne, czemu nie?
Polecam film Frankenweenie. Przynajmniej to nam się udało tego wieczoru, bo poza tym, nie będzie czego wspominać.

Tymczasem w pracy:
Kilkominutowa wizyta Konwojenta made my day.
- Rozmawiałaś z nim, jakbyś naprawdę chciała się umówić. - stwierdziła po jego wyjściu moja koleżanka z pracy. Brawo Sherlocku! A po chwili dodała śmiejąc się, jak tylko ona potrafi: - Ku*wa! Chciałabym zobaczyć minę Wiesi [mojej mamy], jak ty się z nim umówisz! Co jak co, ale do jej ulubieńców to on nie należy...
Cóż, miny reszty moich współpracowników bardziej mnie interesują. Byle do czwartku/piątku, wtedy wszystko się okaże. Ciekawe, czy dotrze to do uszu Mojej Miłości.

Tymczasem na uczelni:
Żartuję, mam zwolnienie do środy. Za to Kolega pisze codziennie pytając o moje zdrowie. 
Pojutrze kino. Na całe szczęście są Środy z Orange. 

I specjalnie dla was moje najnowsze odkrycie, absolutna perełka, czysta poezja, muzyka na najwyższym światowym poziomie: 


sobota, 8 grudnia 2012

Takie rzeczy tylko w erze

Idąc za przykładem innych blogerów i ja przywitam się z grudniem. Czekałam jedenaście miesięcy, żeby móc znów zaśpiewać:



Kochaj, to fajne jest – twierdzi kapsel od tymbarka, a ja zastanawiam się, dlaczego nawet soki kłamią.

Dziwne rzeczy dzieją się u mnie ostatnio. Początkowo ten post miał być zatytułowany Brnijmy w to dalej i miał dotyczyć Mojej Miłości.

Miałam napisać, że mam już dość; że nie chcę się dłużej z nim w to bawić; że może i kiedyś wiedziałam, o co mu chodzi, ale albo zdążył zmienić zdanie, albo się myliłam; że jestem zmęczona tym wszystkim; że nie chcę brnąć w coś, co nie ma sensu, nie ma przyszłości. 

Wciąż tak uważam, ale nie sądzę, by moje głupie serce przyjęło to do wiadomości.

Podczas gdy On nie kupił mi na urodziny złamanego badyla, od Kolegi Z Roku dostałam różę i pudełko czekoladek. Stwierdziłam kiedyś, że umawianie się z dwoma jednocześnie mogłoby być zabawne. Otóż nie jest.

Jak na złość do tego wszystkiego wtrącił się Mój Ulubiony Konwojent. Raczej nie wspominałam o nim tutaj, więc gwoli wyjaśnienia powiem tylko, że poznałam go w pracy w czasie wakacji i od tamtej pory widuję go średnio raz w tygodniu przez kilka minut, a jeśli nie, zawsze mnie przez kogoś pozdrawia, i wszyscy nazywają go moim.

W każdym razie, tydzień temu dał mi długopis. Tak, wiem, nic wielkiego – długopisy od konwojentów walają się po całej firmie – jednak kiedyś przeprowadziłam z nim ciekawą rozmowę:

Ciągle tylko pozdrawiasz, a nawet długopisu mi nie przywiozłeś.
A ty tylko na długopisy liczysz?
Nie, na coś więcej.
A na co konkretnie?
Powinieneś się domyślić.
A może ja z tych niedomyślnych jestem? Potrzymam cię jeszcze w niepewności.

Dlatego długopis ten uznałam za pewnego rodzaju wstęp. I nie myliłam się, już zaproponował mi jakieś wyjście i wyciągał ode mnie numer telefonu.

Świetnie. Tylu facetów dookoła i żadnego porządnego związku, a moje serce wciąż czuje się bezpiecznie przy nieodpowiedniej osobie.

Musiałam to przelać na klawiaturę, żebym za rok mogła przeczytać to i powiedzieć: Ale byłam wtedy głupia... W dodatku nic się nie zmieniłam.

Do posłuchania zostawiam wam świątecznego Michaela Buble. KLIK.

niedziela, 25 listopada 2012

Nie wiem, czy starczy jedno dobre słowo

Szkoda, że nie da się zatrzymać niektórych rzeczy. Smaku. Zapachu. Uczuć. Poczucia bezpieczeństwa.

To prawda, mamy pamiątki, zdjęcia, utwory, które przywołują wspomnienia. Ale co z tego, skoro wspomnienia te zacierają się już po kilku chwilach, a po paru dniach, miesiącach, latach w naszej głowie zostają jedynie niewyraźne obrazy i poczucie, że wtedy było tak pięknie?

Zgadnijcie, kto stał tuż pod sceną na sobotnim koncercie Indios Bravos. I komu Gutek podetknął mikrofon pod nos...

Jeśli obstawialiście, że to byłam ja, gratulacje, udało się wam.

Oto mój nowy skarb! 
Nie, ja się wcale nie chwalę, po prostu jestem strasznie zadowolona z tego koncertu. Nie ma drugiego takiego głosu, drugiego takiego zespołu, który zaraża pozytywną energią i tak wymiata na żywo.

Nie trzeba mieć nie wiadomo jakiego imidżu, nie wiadomo jak się reklamować. Wystarczą proste, szczere teksty, z jednej strony zachęcające do refleksji, z drugiej dające nadzieję i kopa do działania.

I taki właśnie jest Nie rytmiczny me how. Tutaj macie jedno z najciekawszych połączeń muzycznych, jakie widziałam:


To dopiero coś. A Gutek wciąż w tej samej koszulce. ;)

wtorek, 6 listopada 2012

Na pierwszy rzut oka...


Wiecie, wczoraj zapytał mnie, czy czuję się bezpieczna. Równie dobrze mógłby spytać, czy jeden plus jeden równa się dwa. 

Tylko że dzisiaj jestem już trzeźwa... A wynik działania się nie zmienił. Jak mawia moja ciocia: Miłość i sraczka przychodzą znienacka.

Chyba powinnam przejawiać więcej optymizmu pod tym względem. Tymczasem liczę na cud, miód i alkohol.

Zapach tych cholernych papierosów został na mojej sukience. Coś czuję, że nie wrzucę jej do pralki przez dłuższy czas.

niedziela, 4 listopada 2012

Niemy czarny kwiat

Dlaczego kurwa płaczesz? To nie są łzy szczęścia, choć w tym momencie, nie da się zaprzeczyć, jesteś cholernie szczęśliwa. Dlaczego nie chcesz uwierzyć, że ten stan może trwać dłużej? Dlaczego wydaje ci się, że kiedy się uśmiechniesz, czar pryśnie? 

Nie jesteś złośliwa ot tak, ironia jest twoją bronią przeciwko ludziom. Wydaje ci się, że tylko się bronisz, a jest wręcz przeciwnie, atakujesz, odstraszasz. Zamiast zyskać, wciąż tylko tracisz. Niczego nie traktujesz poważnie. A później dziwisz się, że cokolwiek powiesz, jest odbierane źle.

Uzależniłaś się od zapachu L&Mów forwardów. Cieszysz się, że zostało go trochę na  twojej skórze, że twoje ciuchy znów śmierdzą jego fajkami.

Chyba już dobrze wiesz, czego on od ciebie chce. Czego chcesz ty? Dasz radę wyjść ze skorupy?

niedziela, 28 października 2012

Kiedyś kupię nóż...

Było miło, ale się znudziło?

Ludzie mnie irytują, ale są mi potrzebni do szczęścia, niestety. Nie rozumiem relacji międzyludzkich. Nie rozumiem ludzi, nie rozumiem ciebie. Ile szans chcesz? Bo mam wrażenie, że dostałeś co najmniej o jedną za dużo.

Jesteś inny rano, inny wieczorem. Inny, kiedy pijesz, i inny, kiedy nie. Inny w pracy, ze znajomymi, kiedy jesteśmy sami. Która wersja ciebie jest tą prawdziwą? Czasem boję się, że żadna. 

Dzięki Bogu, czasem wystarczy niewielki kawałek papieru, żeby uszczęśliwić człowieka. 

Dzięki Bogu, za dwa tygodnie dostanę podobny. I za trzy, i za cztery. A następny happysad już w marcu.


Naprawdę piękna była pasja, z jaką ludzie śpiewali tę piosenkę. Nie dziwię się.  

poniedziałek, 15 października 2012

Versatile blogger award

Zostawmy moje nawet nie love story i zajmijmy się przez chwilę czymś z nieco innej beczki. 

Zostałam nominowana do kolejnej zabawy, tym razem przez Carrie, za co serdecznie jej dziękuję. :)


Należy:
-nominować 15 blogów do wyróżnienia,
-poinformować wybrańców o wyróżnieniu,
-zdradzić 7 faktów o sobie,
-podziękować za nominację,
-zawiesić nagrodę na swoim blogu.

No to siedem faktów o mnie, proszę bardzo:

1. Jeszcze ze dwa lata temu praktycznie nie piłam alkoholu, poza takimi drobnymi sprawami, jak szampan na Nowy Rok, a teraz wygląda na to, że mam już zadatki na alkoholiczkę. Nigdy nie odmówię whisky, to zdecydowanie mój faworyt, piwo też chętnie wypiję, wódkę owszem, ale z pepsi i lodem. I póki mi dolewasz, póty piję. Trzeba mnie pilnować.
Nie rozumiem ludzi, którzy w ogóle nie piją. Moim zdaniem niektórych rzeczy po prostu nie da się znieść na trzeźwo.

2.  Interesuję się siatkówką. Czasem bardziej intensywnie, czasem mniej (jak na wszystko mam różne fazy), ale cały czas w mojej głowie się ona przewija. Jest to jedna z tych rzeczy, którą kocham odkąd tylko sięgam pamięcią, kiedy jeszcze ZAKSA nie była ZAKSĄ, tylko Mostostalem Azoty Kędzierzyn-Koźle. 

3. Gdybym mogła wybrać, moim ostatnim posiłkiem z pewnością byłyby pierogi. W nosie mam wymyślne potrawy rodem z Master Chefa, dla mnie Mistrzem Kuchni jest moja babcia, kiedy ugotuje właśnie pierogi. Najlepsze danie na świecie, koniec, kropka.


4. Prawie nie oglądam filmów, jedynie z rodziną lub przyjaciółmi, co ostatnimi czasy nie zdarza się zbyt często. Lubię za to animce (nie wszystkie, oczywiście) i niektóre bajki. Pepe Pan Dziobak z Fineasza i Ferba po prostu wymiata; z zainteresowaniem śledzę też nowe odcinki Ben 10
Moja mama ma do tego świetne podejście: „Dziecko, ty powinnaś pornosy oglądać, a nie kreskówki!”

5.
W ogóle nie piję kawy. Wiem, że niektórym ciężko wyobrazić sobie coś takiego, że dla niektórych kawa to nie napój, kawa to stan umysłu, ale mnie przy życiu trzyma earl grey. Zresztą nie tylko earl grey, nie pogardzę żadnym innym gatunkiem. Za każdym razem, kiedy robię zakupy, w moim koszyku ląduje kolejny rodzaj tego napoju.


 6. Kocham koncerty. Chodzę na nie, kiedy tylko się  da i kiedy mam kogo ze sobą zaciągnąć. Muzyka z  komputera czy komórki nigdy nie będzie brzmiała tak,  jak na żywo. Byłam na happysadzie, Strachach na  Lachy, Indios Bravos, Eldo, T.Love, Abradabie,  NDK... Na każdym z nich bawiłam się świetnie,  jednak chciałabym zobaczyć i usłyszeć na żywo trójkę  moich zagranicznych ulubieńców: Linkin Park, Muse i    Placebo. 

7. Jeśli chodzi o facetów, zwracam u nich uwagę na plecy, tyłek, palce (chude!) i buty (za trampki mają u mnie jakieś plus tysiąc punktów).
I jak to w życiu bywa, mój nowy przyjaciel jest praktycznie przeciwieństwem tego, co lubię w chłopakach (z wyglądu!).

A teraz nominacje: Potworek, Lúthien, Amira, Ignis.
Oczywiście i tak każdy może wziąć udział. Miłej zabawy. ;)

wtorek, 2 października 2012

Tak być nie może...

Nie mogę cieszyć się jak głupia z każdego jego sms-a i martwić się, kiedy nie pisze nic cały dzień.
Nie mogę się wkurzać, że pisze albo dzwoni do mnie tylko wtedy, kiedy mu się nudzi, a jednocześnie idiotycznie szczęśliwa biec na spotkanie z nim.
Nie mogę tyle pić, a potem się kleić. 
Nie mogę być zazdrosna o coś, co nie jest moje, o kogoś, kto nie jest mój. 
Nie mogę obudzić się rano z cholernym bólem gardła i stwierdzić, że zaczął się nowy, piękny dzień. 
Nie mogę uzależnić swojego nastroju przez cały dzień od tego, czy napisze mi coś rano, czy może jednak nie. 

A jednak tak jest. Zupełnie jakbym była kimś innym! Chyba naprawdę ktoś mnie podmienił.

Mogło być gorzej. Mogłabym być zakochana.

A może...?

Gdybyście chcieli wiedzieć jak rozwija się sytuacja, powiem wam, że zwyczajnie jej nie ogarniam. To dla mnie coś nowego, nie wiem, co robić. 


Dokładnie, szaleństwo.
Tymczasem słucham nowego Muse. Może nawet za jakiś czas napiszę kilka słów na temat moich wrażeń po wysłuchaniu The 2nd Law.

poniedziałek, 24 września 2012

Tego mi było trzeba!



Dzięki, że wyciągnąłeś mnie z domu, z bagna nicnierobienia, że zaciągnąłeś do pubu, postawiłeś piwo, jedno, drugie, trzecie. Że miałam okazję poznać kilku nowych znajomych, że mogłam się pośmiać, pogadać, przytulić. Że w autobusie nie było mi zimno, i że odprowadziłeś mnie pod sam dom.  
Moglibyśmy tak częściej?
Nawet jeśli nie, nawet jeśli to był pierwszy i ostatni raz, i tak dziękuję.


Ej, wiesz, czy mam w poniedziałek wolne?
Yyy... Wiem tylko, że ja mam wolne. Kserowałam grafik, ale gdzieś go wcięło.
Weź znajdź.
Jutro sobie zobaczysz... To takie pilne?  
No bo chciałem się z tobą jutro na piwo umówić, więc wiesz, pilne.
(Oczywiście kursywą on, zwyczajnie ja.)

poniedziałek, 17 września 2012

Dwa tygodnie


Dwa tygodnie. Dokładnie tyle czasu zostało na zrobienie czegoś sensownego jeszcze w te wakacje. Na szczęście moim głównym zajęciem jak na razie jest praca, i chyba tak zostanie do końca miesiąca, więc nie mam za dużo czasu na nudzenie się albo, co gorsze, rozmyślania.

Zresztą, ubrania wyprane, ładowarka odesłana, kasa oddana, a koszulka od Pierożka leży gdzieś na dnie szuflady. Gdyby nie to, że na fb trafiam czasem przypadkiem na zdjęcie chłopaka z bardzo ładnym uśmiechem, a na gadu brakuje mi rozmów zupełnie pozbawionych sensu, ale też i takich poważniejszych, w których możesz powiedzieć wszystko, pomyślałabym, że chyba wymyśliłam sobie całą tę idiotyczną sytuację.

Oj tam, oj tam – skwituję tylko. - Co ma być, to kurde będzie!



niedziela, 16 września 2012

Piosenka prawdę ci powie...

W końcu i ja zostałam "klepnięta" przez Rewolucję.

1. Czy weźmiesz ślub?

Biorę ten dom, biorę ten dom
I cały nowy świat na świadka
Jestem ostatnim, który chciałby
Nie trzymać twojej dłoni
A ty pewnie jesteś taka sama ostatnia
Do stu tysięcy beczek naszych łez daj mi rękę
Do stu tysięcy beczek naszych błędów podaj mi rękę

Pablopavo - Do stu


2. Jak będzie można określić historię Twojego życia?

Życie nie po to jest, by się spieszyć
Życie jest po to, by się życiem cieszyć
A kiedy w życiu nas gonią terminy
To się nie przejmuj, najwyżej nie zdążymy

Kabaret Skeczów Męczących - Chwytaj dzień


3. Reakcja na wygraną w Totka?

No czego chcieć więcej
Prócz tego, co mam
Prócz tego, za czym stoję w kolejce od lat?
No czego chcieć więcej?


4. Jakie będą Twoje studia wyższe?

Bo wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki

Kazik - Artyści


5. Piosenka na imprezę, to...

kocham cię
kocham cię
kocham
więc rozmawiajmy
regu - regularnie
regu - regularnie
trzęsie się ziemia
trzęsie mną ziemia

Muchy - Nie przeszkadzaj mi, bo tańczę


6. Jak zaczynasz dzień?


Uwierzcie jak cudownie jest
Z dziobakiem zacząć nowy dzień
Choć bajki nie opowie
Ten dziwaczny stekowiec

Fineasz i Ferb - Pepe, ja chcę być tutaj z tobą


7. Jaki jest dla Ciebie partner idealny?

Bukiet pięknych kwiatów wręczę ci
Gdy z mgły wyjdziesz wprost na moje drzwi
A gdy z deszczu będziesz suszyć się
W kuchni będę parzył kawy dwie
Potem...
Będzie pięknie jak we śnie

Wiem, że to tylko marzenia
Wiem, że nie do spełnienia
A jednak chcę by spełniły się
Bardzo chcę

Banach feat. Gutek - Jego piosenka o miłości


 8. Jaką piosenkę zagrają na Twoim pogrzebie?


Jestem tego pewny
W głębi duszy o tym wiem
Gdzieś na szczycie góry
Wszyscy razem spotkamy się
Mimo świata, który
Kocha i rani nas dzień w dzień
Gdzieś na szczycie góry
Wszyscy razem spotkamy się

Grubson - Na szczycie


9. Czy będziesz miał/a szczęśliwe życie?

A gdy już sięgnie nieba
Bo trochę się przeżyło
To wiem, co wtedy powiem
Ech, Boże, warto było!

Indios Bravos - A kiedy dnia pewnego


10. Co uczyni Cię szczęśliwą/ym?


Jeden dar, jedno własne skrzydło
Żeby potem poczuć wiatr
To dla takich chwil całe życie w szaleństwie

Hunter - Pomiędzy niebem a piekłem


11. Będziesz miał/a dzieci?

Synu licz się z tym żebyś był dziewczynką wolałbym
Byś był kobietą wolałbym
Byś był córeczką wolałbym

Afro Kolektyw - Niemęskie granie


12. Przy jakiej piosence byś się rozebrał/a?

No chodź, chodź ze mną do łóżka
Nie potrzebujemy się cieszyć po ciemku
No chodź, chodź ze mną do łóżka
Bez ambicji, grzechów, wstydu i lęku

Strachy Na Lachy - Raissa

Twoja godność, moja pasja i narkotyk
Wiem, jesteś silna, ale świętością jest dotyk
Ja jestem obok, kłopoty won, bądź sobą
Jedno czego chcę, to powinnaś mieć świadomość
Mieć pewność, o tym, czego potrzebujesz
W łóżku, przy stole, w sercu i w rozumie
W tłumie i sama, potrzebna i niechciana

Eldo - Powinnaś?


13. Co myśli o Tobie twoja mama?


Open your eyes, open your mind
proud like a god don't pretend to be blind
trapped in yourself, break out instead
beat the machine that works in your head

Guano Apes - Open your eyes

Nie wiem za bardzo, kogo mogłabym zaprosić do zabawy, więc zapraszam wszystkich, którzy mają na to ochotę. A co tam! 

wtorek, 28 sierpnia 2012

Jestem dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadbać

Naprawdę wydawało mi się, że najgorsze we mnie jest moje nałogowe kłamanie. Głupia ja.  

Okazało się, że mam jeszcze jeden, zresztą dużo ciekawszy, talent.

Robię głupie rzeczy. W końcu kto ich nie robi?

Tylko dlaczego robię je, będąc w miarę trzeźwa, jak najbardziej poczytalna i świadoma tego, że nie powinnam, że to się źle skończy, absolutnie pewna, że później będę tego żałować?

Byłoby o wiele łatwiej, gdyby można było wyłączyć myślenie. Ono sprawia, że oczy się pocą, albo że w żołądku coś się niebezpiecznie przewraca. Wygadałam się komu trzeba i jest już nieco lepiej, ale wciąż próbuję czymś zająć głowę.

W niedzielę wieczorem wróciłam do domu po tygodniowym wyjeździe. Bywało miło, sympatycznie, dziwnie, a pod koniec wszystko wyszło totalnie głupio, ale z pewnością będzie co wspominać. A jak już raz na jakiś czas zdarzy mi się coś takiego, to później cholernie trudno mi wrócić z powrotem do mojej nudnej rzeczywistości.

Nie chcę spać sama.

Bez ładu i składu.


wtorek, 31 lipca 2012

Nie płacz, Emuś, bo tu miejsca brak na twe babskie łzy...

Nie wiem, jak to w ogóle możliwe, że ktoś taki jak ja, przeżył na tym okrutnym świecie już prawie dwadzieścia lat.

Człowiek z tak nikłą wolą życia, z tak obojętnym nastawieniem do otaczającej rzeczywistości, bez ambicji, marzeń, poczucia sensu życia. 

I jednocześnie z tak wysokim poczuciem własnej wartości, które graniczy już z zarozumiałością. Z przesadną wiarą w swoje możliwości. 

Moje bycie dobrym człowiekiem (jakiś czas temu postanowiłam się nim i chyba nawet nie zdążyłam wam jeszcze o tym powiedzieć) trafił szlag. Wczoraj, głównie przez podłą kierowniczkę zmiany i wrednego konwojenta, ale miały na to wpływ także inne czynniki.

Doszłam do wniosku, że musiałabym zmienić w sobie właściwie wszystko, począwszy od mojego przyzwyczajenia do kłamstwa, po ironię, która stanowi u mnie rodzaj obrony przed otaczającym mnie światem.

Nie, dzięki, chyba będę musiała przeżyć taka, jaka jestem.

Dziękuję wam, że mnie znosicie. 

Muszę chwilę pobyć sama. Ogarnąć się. Zrobić porządek ze sobą. 



sobota, 21 lipca 2012

Cisza

Czasami trzeba odpocząć od wszystkiego.

Od nauki, pracy, rodziny, znajomych, domu, internetu... Tylko Ty, przyjaciele, słońce, świeże powietrze, jezioro, zombie, Bollywood, książki, piłeczki do żonglowania, ognisko i przeróżne głupoty, a gdzieś po drodze jeszcze jakiś horror. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie komary, ale te najwredniejsze z żyjących istot będą mnie prześladowały zawsze, bez względu na to, jaką ilością preparatów na komary się spryskam.






Warto się wyciszyć i zostać sam na sam z myślami, gdzieś, gdzie nikt nie będzie Cię rozpraszał, i gdzie nikt nie będzie Ci przeszkadzał.

Może wtedy właśnie przyjdzie Ci do głowy coś, o czym wcześniej byś nie pomyślał? Może zdasz sobie sprawę z czegoś ważnego, coś przemyślisz, postanowisz, zrozumiesz?

A potem pewnie wrócisz do szarej rzeczywistości i wszystkie Twoje pomyły znów zostaną przysłonięte przez rzeczy rzekomo ważniejsze.

Tydzień minął stanowczo za szybko, nie zdążyliśmy nawet zjeść wszystkiego, co przywieźliśmy. Jednak za ten krótki wyjazd mogłabym oddać cały miesiąc wakacji, a może nawet i dwa... Jak do tej pory, po powrocie, robię niewiele, głównie pracuję. Załapałam się też na dawanie korepetycji, zawsze wpadnie parę groszy.

Następny wyjazd planuję na końcówkę sierpnia, w zupełnie inne rejony, zupełnie inny klimat, ale oby był równie udany.


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wpadliśmy w piłkoszał?


  Nawet poniedziałek może być miłym dniem, pod warunkiem, że jest wolny. Dożyłam wakacji i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Nawet plany są w miarę ogarnięte – za tydzień już mnie tu nie będzie. Czeka mnie siedem dni odpoczynku w lipcu, później jeszcze czternaście w sierpniu, a pracować będę jedyne trzy dni w tygodniu. Żyć, nie umierać!

  Na kilka dni Polska naprawdę wpadła w piłkoszał. Kibicowali wszyscy – od osób takich jak ja, które na co dzień są fanami nożnej, po tych, którzy nie mają pojęcia, ilu właściwie piłkarzy bierze udział w grze.

 Powiem szczerze, że irytowało mnie patrzenie, jak dziewczyny absolutnie nieobeznane z futbolem przebierały się, malowały i wstawiały swoje zdjęcia na fejsa. Dwie koleżanki przyszły nawet do pracy ubrane we flagi (!), a nie sądzę, by były w stanie wymienić chociaż cztery nazwiska z naszej kadry (trzy z pewnością dałyby radę: Błaszczykowski z reklamy Biedronki, Lewandowski z Gillette, no i Szczęsny z Lay'sów oraz Pepsi). Dziś pewnie ci wszyscy kibice dawno zapomnieli o piłce.

  Jeśli zapytacie mnie o największy sukces Polaków na tych mistrzostwach, to stwierdzę tylko: Bez Ciebie nie idę. Szkoda, że jestem za stara na dziecięcą eskortę.


  Mimo tego wszystkiego, tej całej żałoby i nagłej krytyki pod adresem każdego, kto tylko miał do czynienia z naszą reprezentacją, padł też slogan Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce, które chyba najlepiej oddaje sens bycia kibicem. Tego postanowiłam się trzymać, kiedy wszystkie moje ulubione drużyny odpadały po kolei, począwszy od Polski, przez Holandię, aż do Czechów. Pozostali mi tylko Portugalczycy, którzy najprawdopodobniej pożegnają się z turniejem już pojutrze. Jestem wierna tym wyżej wymienionym, odkąd zaczęłam interesować się piłką na poważnie, czyli od Euro 2004.

  Tylko dlaczego nie mogłam polubić wtedy Niemców albo Hiszpanów? No dlaczego?  

  Humor poprawić mogą nam niezawodni siatkarze, którzy starają się odwrócić naszą uwagę od Euro wygrywając z Brazylią, czy szczypiorniści, którzy awansowali do przyszłorocznych MŚ. Za cztery lata znów spotykamy się w Polsce na ME, tym razem jednak w piłce ręcznej.

  A w ten zupełnie niesportowy dzień mam dużo czasu, żeby rozkoszować się brzmieniem Living Things. Po pierwszym przesłuchaniu wpadło mi w ucho I'll be gone, jednak serdecznie polecam całą płytę. Linkini jak zawsze w świetnej formie.



środa, 6 czerwca 2012

Wszyscy jesteśmy gospodarzami


Gdzie nie spojrzysz, widzisz flagi, w każdym sklepie biało-czerwo gadżety, a w telewizji o niczym innym się już nie mówią.

Tak, pojutrze zaczyna się największa od lat sportowa impreza w Polsce. Wiem, że to ważne wydarzenie, okazja do zarobienia pieniędzy i wypromowania naszego kraju, wiem, że wszyscy jesteśmy drużyną narodową, ale na litość boską, nasza reprezentacja nie zacznie grać lepiej tylko dlatego, że kupimy m&m'sy z limitowanej edycji!

A że trochę turystów się zjedzie, jakby sami w sobie nie byli wystarczająco denerwujący, trzeba jeszcze podnieść ceny wszystkiego, co się da, w tym chociażby biletów autobusowych. Cudownie być prawie gospodarzem. Oby tylko używali kart płatniczych! Im więcej gotówki wydadzą, tym więcej będę miała pracy.

Poza tym, te paskudne stereotypy. To przecież oczywiste, że wszyscy faceci będą siedzieć cały miesiąc przed telewizorami pijąc piwo, a kobiety będą załamane z tego powodu. Nie mówiąc już o tym, że żadna z nas nie jest w stanie pojąć, czym jest spalony. Czytaliście artykuł o wdówkach futbolowych? Bardzo serdecznie odradzam takie myślenie.

O hymnie powiem tylko tyle, że najbardziej podobały mi się propozycje KSM, których była cała seria prezentowana na wielu kabaretonach. 

Na szczęście mnie interesuje jedynie strona czysto sportowa. Będę kibicowała naszym, a kiedy już odpadną (choć rzecz jasna wolałabym, żeby zaszli jak najdalej), innym moim ulubieńcom – Czechom i Holendrom.  

I oczywiście nie zapomnę o naszych kochanych siatkarzach, którzy mają przed sobą kolejne mecze Ligi Światowej. Tak mi dopomóż Michał Winiarski i wszyscy siatkarze. Oby zawsze grali tak, jak w ostatnim meczu z Brazylią!

Pokonamy Islandię
Wypijemy Finlandię
Nie damy dupy
Wyjdziemy z grupy!

P.S. Błaszczykowski, podawaj, sam meczu nie wygrasz!, czyli Kabaret Młodych Panów i Trener Biedronka - coś, co siedzi mi w głowie już dłuższy czas.

poniedziałek, 28 maja 2012

Kawałek szczęścia

Boże daj mi kawałek szczęścia
to jest wszystko co chce byś mi dał
bo ta droga jest coraz cięższa
więc nie pozwól żebym samotnie stał

Ile to jest, ten kawałek szczęścia?

Czasami wydaje mi się, że dostałam tylko okruszki, albo po prostu nie zaproszono mnie na imprezę, na której tym częstowali.

Zdaję sobie jednak sprawę, że jeśli chodzi o niektóre rzeczy, mam naprawdę wielkie szczęście. Mogłabym przecież nie mieć rodziny, domu, przyjaciół, pieniędzy, zdrowia, i tak dalej.

Jest jednak coś, czego tak naprawdę nie miałam jeszcze nigdy i powoli zaczynam wątpić w to, że kiedykolwiek będę miała.

Czy ktoś potrafi wyjaśnić mi, dlaczego wszystkie moje znajomości, które zapowiadają się całkiem obiecująco, kończą się, zanim jeszcze na dobre się zaczną? Pewnie nie.

Jeśli ktoś zapytałby mnie, czy jestem szczęśliwa, zapewne odpowiedziałabym, że nie wiem. Chwilami tak, chwilami nie. Czy jestem zadowolona ze swojego życia? "Może być" i wierzcie lub nie, ale taka odpowiedź jest całkiem pozytywna w porównaniu z taką, jakiej udzieliłabym kiedyś. Wierzcie lub nie, ale pozytywne myślenie często pomaga.

Nie myśl, że nic ci w życiu nie wychodzi. Na pewno masz coś, czego mogą zazdrościć ci inni. Doceń to. Ja doceniam.

Boże daj mi kawałek szczęścia
daj mi radość i pozwól się śmiać
bo ta droga jest coraz cięższa
a każdy dzień wypełnia smutek i płacz


niedziela, 13 maja 2012

Pamiętniku

Eldo - Pamiętniku

Jak miło znaleźć trochę wolnego czasu w niedzielny wieczór i zabrać się za pisanie notki... Muszę przyznać, że kłopoty z onetem na jakiś czas skutecznie odebrały mi ochotę na blogowanie. Na szczęście każdy problem da się rozwiązać i oto znów jestem w sieci.

Drogi pamiętniku, wiesz, że to nie skarga
To wymiana - litera za każde tik tak zegarka

Po dwóch dniach koncertów w ramach Street Art Festivalu, na który poszłam wyłącznie dla Eldo,  byłam potwornie zmęczona. Z tym, że ja miałam z tego ogromną frajdę, bo mogłam usłyszeć jednego z moich muzycznych ulubieńców na żywo, ale co powiedzieć ma moja przyjaciółka, którą wyciągnęłam na tą imprezę prawie siłą? Kiedy zgodziła się iść ze mną, zrodziło się we mnie przekonanie, że przyjaciele mają w sobie coś z masochistów.

Wiem, że może brzmieć to dziwnie, ale to szczera prawda. W końcu robią dla nas rzeczy, których nie zrobiliby, gdyby nie my - bo nie lubią, nie chcą, nie mają ochoty... Na przykład oglądają koreańskie dramy, Jak poznałem waszą matkę czy One Piece'a. I tak dalej.

Z drugiej jednak strony, w gronie przyjaciół można się dobrze bawić w każdych warunkach. Podobno.

Drogi pamiętniku, daj mi jeszcze chwilę
To dla mnie ważne, to płynie w każdej mojej żyle

Dodam jeszcze, że przy okazji tej imprezy doszłam do wniosku, że generalnie hip hop to nie moje klimaty, z małymi wyjątkami oczywiście. Po czym przed chwilą znalazłam informację o koncercie Abradaba i stwierdziłam No jasne, że idę! Tylko muszę jeszcze znaleźć kogoś do towarzystwa... Przynajmniej ze znalezieniem chętnych na Kult nie było problemów.

Także... widzimy się na juwenaliach!

niedziela, 6 maja 2012

Ohayo!

Witam wszystkich przekierowanych tutaj z mojego starego bloga, a także potencjalnych nowych czytelników. Tak, to ja, ta sama Emi z miedzy-wiezowcami.

Wiele mnie kosztowało pozostawienie bloga pisanego przez cztery lata na onecie, ale jeszcze bardziej denerwowały mnie problemy z tym serwisem. Mam nadzieję, że jakoś się tutaj zadomowię i zostanę na kolejne lata.

Styl i tematyka notek raczej nie ulegną zmianie - wciąż będę pisała pamiętnik - jednak być może od czasu do czasu zdarzy się post nieco od tego odbiegający. Nie mam zamiaru ograniczać swojej radosnej twórczości.

Zapraszam do czytania!

Żyję dla tych chwil, kiedy bierzesz haust powietrza 
I krzyczysz: Chwilo, proszę, bądź wieczna!