Zastanawialiście się kiedyś, do jakiego momentu powrócilibyście, gdybyście mieli możliwość cofnięcia się w czasie?
Niedawno obejrzałam jeden z odcinków Kości, w którym poruszony został właśnie taki wątek. Zachęciło mnie do małych rozważań.
Rozbiłam sobie ten temat na dwie kategorie. Pierwsza z nich to powrót do momentu w przeszłości w celu zmiany którejś z podjętych decyzji, druga natomiast to cofnięcie się do czegoś, co chcielibyśmy przeżyć jeszcze raz.
Moje rozmyślania nieco mnie podbudowały, bo w obu tych przypadkach wybrałabym ten sam nie tak znowu odległy moment: przełom września i października zeszłego roku. Co zrobiłabym inaczej? Nie popełniłabym jednego błędu, wtedy wszystko dałoby się jeszcze jakoś sensownie rozegrać. Patrząc z perspektywy czasu, miałam wtedy szczęście na wyciągnięcie ręki. Poznałam Bartka, poznałam Adę, gdzieś tam zaczął kręcić się Wojtek. Najpiękniejszy I Najważniejszy Konwojent W Całej Firmie nie miał jeszcze mojego numeru. Uczyłam się tego, co mi się naprawdę podobało. Szkoda, że wtedy tak o tym nie myślałam.
Może za jakiś czas natchnie mnie na podobne refleksje i znów dojdę do wniosku, że w tym i tym momencie życia mogłam mieć wszystko, czego potrzebowałam, ale zwyczajnie to przegapiłam? Mam jednak nadzieję, że pomyślę raczej: przecież to jest szczęśliwa chwila, nie chcę być nigdzie indziej.
Poruszyłam ten temat podczas spotkania z A. Zawahała się. Dotychczas wydawało mi się, że moja A. to szczęśliwa A. Tęczowa optymistka z przeogromnym talentem lingwistycznym, przed którą otwierają się teraz wspaniałe możliwości związane z jej półrocznym wyjazdem do Chorwacji, inteligentna, ze swoją zdolnością komplikowania absolutnie wszystkiego i wydawałoby się towarzyska, też nie jest do końca zadowolona ze swojego życia. Też w pewnym sensie cierpi na samotność. Jakby nie patrzeć internetowe znajomości nigdy nie zastąpią prawdziwych. Ona też dusi się z braku perspektyw po swojej slawistyce. Boi się swojego wyjazdu i bycia z dala od tego, co zna.
Kiedy tylko dowiedziałam się o tym, moje myśli skierowały się ku M. Czyżby ona też kryła swoją samotność? Nie, ona nawet jej nie kryje, często o tym mówi, ale Magda mówi tyle, że trudno usłyszeć wszystko. Prawdopodobnie zetkniecie się kiedyś z książką pod nazwą Starters Świetliste Imperium lub też zupełnie innym tytułem. Ta powieść jest jej życiem, życiem, którego nie ma, jest jej lekiem na brak znajomych i miłości, jej próbą radzenia sobie ze swoimi kompleksami. Przez chwilę i ja żyłam w tym świecie, jednak wyrwałam się z niego i teraz swoje życie przeżywam w rzeczywistości. Ona jednak wciąż tam tkwi, a jeśli wierzyć jej słowom, trafiła tam mając lat trzynaście. Jak długo jeszcze to miejsce będzie dawało jej satysfakcję? Na pewno i dla niej wyjazd A. jest ciosem, zwłaszcza że Agnieszka podjęła próbę wydostania się z tego bagna zastania, a ona nie.
Spotykamy się, niestety coraz rzadziej, śmiejemy, bawimy i narzekamy, ale tak naprawdę nie mówimy tego, co siedzi w nas najgłębiej, co najbardziej determinuje nasze zachowania. Jak widać, nie zawsze słowa są potrzebne, żeby drugi człowiek nas zrozumiał.
Słowa popłynęły. Może trochę nieskładnie, ale prosto z serca.