Szkoda, że nie da się zatrzymać niektórych rzeczy. Smaku. Zapachu. Uczuć. Poczucia bezpieczeństwa.
To prawda, mamy pamiątki, zdjęcia, utwory, które przywołują wspomnienia. Ale co z tego, skoro wspomnienia te zacierają się już po kilku chwilach, a po paru dniach, miesiącach, latach w naszej głowie zostają jedynie niewyraźne obrazy i poczucie, że wtedy było tak pięknie?
Zgadnijcie, kto stał tuż pod sceną na sobotnim koncercie Indios Bravos. I komu Gutek podetknął mikrofon pod nos...
Jeśli obstawialiście, że to byłam ja, gratulacje, udało się wam.
Oto mój nowy skarb! |
Nie, ja się wcale nie chwalę, po prostu jestem strasznie zadowolona z tego koncertu. Nie ma drugiego takiego głosu, drugiego takiego zespołu, który zaraża pozytywną energią i tak wymiata na żywo.
Nie trzeba mieć nie wiadomo jakiego imidżu, nie wiadomo jak się reklamować. Wystarczą proste, szczere teksty, z jednej strony zachęcające do refleksji, z drugiej dające nadzieję i kopa do działania.
I taki właśnie jest Nie rytmiczny me how. Tutaj macie jedno z najciekawszych połączeń muzycznych, jakie widziałam:
To dopiero coś. A Gutek wciąż w tej samej koszulce. ;)